
Jak powszechnie wiadomo, czasy PRL-u były trudne, ale także pełne pomysłów i nowinek „ułatwiających” codzienne życie. Nie inaczej było w pracy. Jakie innowacje wprowadzili w życie pracownicy w naszym Zakładzie?
Tadeusz Kaczmarek (TK):
Czasy były takie, że jeśli coś się wymyśliło, usprawniło lub wykazało inicjatywę – było się nagradzanym dyplomami, medalami i … kopertami. Ale pierwszym krokiem do sukcesu były wnioski racjonalizatorskie.
Ryszard Rejmanowski (RR):
Jak ktoś miał pomysł racjonalizujący w odpowiedni sposób pracę zakładu, np. zmniejszenia kosztów utrzymania czy BHP – składał taki wniosek i czekał.
Józef Arendt (JA):
Efekty „usprawnienia” musiały być wyraźne – specjalna komisja oceniała każdy pomysł i dopiero jak został wdrożony, to autor wniosku dostał nagrodę.
TK: Na przykład odznakę „zasłużony racjonalizator”. Istniało u nas specjalne „Stowarzyszenie Inżynierów Techników Przemysłu Materiałów Budowlanych” (SIT PMB). Należeli do niego inżynierowie i technicy z naszego zakładu.
JA: A przy SIT PMB działało „Koło racjonalizatorskie” – zalążek pomysłów.
RR: Ja też składałem te wnioski, ale nie dorównałem tym najlepszym. W tamtych czasach był to Pan inż. Wianecki – niedościgniony w inicjatywach.
TK: Ale trzeba przyznać, że pomysłów nie brakowało. To był nowy zakład i ludzie się zawsze zgłaszali. Ile tutaj było rzeczy do poprawienia!
JA: Podobno rekordzista złożył dwieście wniosków w ciągu roku.
ZK: Wszyscy składaliśmy – każdy pracujący na wspólne dobro socjalistycznej wspólnoty chciał wykazać się inicjatywą, a „kopertowy” bodziec rozwijał horyzonty myślowe.
JA: No i wykazywaliśmy się.
ZK: W latach 80-tych małą rewolucję sprawił pomysł z .. kołkiem.
RR: Ten kołek okazał się „lekarstwem na wszystko” – skończyły się awarie na walcach, które przecierają glinę potrzebną do produkcji keramzytu.
TK: Zasada działania kołka jest stosunkowo prosta: przy zbyt dużym obciążeniu, np. podczas wpadnięcia kamienia, kołek ten zostaje zerwany i rozłącza się napęd w maszynie, co zapobiega jej uszkodzeniu.
JA: Dzięki temu awaryjność urządzenia zdecydowanie spadła, co wpłynęło na redukcję kosztów eksploatacji, a także usprawniło pracę obsługi. Takie proste, a jakie skuteczne.
RR: Pomysł w pełni racjonalizatorski!
ZK: No i ta zasada kołka sprawdza się do dziś.
JA: A ogródek przed mazutownią? Nikt by wcześniej nie pomyślał, że operator mazutowni będzie się zajmował ogródkiem!
TK: Tam hodowali marchewkę i pietruszkę.
JA: Drzewka owocowe są do dzisiaj i rodzą owoce.
ZK: A potem zrodził się pomysł na ogródki działkowe i powstały 3 hektary miejskich ogrodów pracowniczych.
JA: Faktycznie, to dopiero inicjatywa!
JA: Mieliśmy też w pewnym momencie zagadkę – co zrobić z keramzytem, który się nam nie udał? No i wymyśliliśmy: zbudujemy pustaczarnię.
TK: Pustaczarnia była tam, gdzie teraz są magazyny keramzytu. Robiliśmy tam takie bloczki keramzytowe, pustaki. Pływały na wodzie, bo keramzyt jest bardzo lekki.
ZK: I spełniały funkcję świetnego izolatora. Przechodziły wszystkie kontrole jakości.
JA: W ciągu roku przerabialiśmy 6 tys. m³. Te kostki praktycznie schodziły nam „na pniu”. Tak powstał Wydział Produkcji Pustaków w Gniewie.
RR: My już wtedy, w 1989r., robiliśmy pustaki, które tak naprawdę do tej pory się robi. To dopiero inicjatywa pracownicza była!
TK: Ciekawe, kto podpisał się pod tym wnioskiem racjonalizatorskim (śmiech).

„Integracja – tworzymy zespół”
Ale nasza integracja to nie były tylko święta zakładowe, ale także po prostu wakacje, które spędzaliśmy razem.

„Na sportowo”
Piłka nożna, zawody w wieloboju dla działów, ale też i dla kierowników, i dyrektorów – organizowaliśmy mnóstwo…

„Po pracy – na ryby, a czasem i na grzyby”
Ja nigdy nie zapomnę jak na zawodach w Małej Karczmie odwiedził nas szwedzki dyrektor produkcji. W rozmowie z moim kolegą obiecał, że…