Część IV

Jak powszechnie wiadomo, czasy PRL-u były trudne, ale także pełne pomysłów i nowinek „ułatwiających” codzienne życie. Nie inaczej było w pracy. Jakie innowacje wprowadzili w życie pracownicy w naszym Zakładzie?

200 pomysłów, czyli wnioski racjonalizatorskie

Tadeusz Kaczmarek (TK):

Czasy były takie, że jeśli coś się wymyśliło, usprawniło lub wykazało inicjatywę – było się nagradzanym dyplomami, medalami i … kopertami. Ale pierwszym krokiem do sukcesu były wnioski racjonalizatorskie.

Ryszard Rejmanowski (RR):

Jak ktoś miał pomysł racjonalizujący w odpowiedni sposób pracę zakładu, np. zmniejszenia kosztów utrzymania czy BHP – składał taki wniosek i czekał.

Józef Arendt (JA):

Efekty „usprawnienia” musiały być wyraźne – specjalna komisja oceniała każdy pomysł i dopiero jak został wdrożony, to autor wniosku dostał nagrodę.

TK: Na przykład odznakę „zasłużony racjonalizator”. Istniało u nas specjalne „Stowarzyszenie Inżynierów Techników Przemysłu Materiałów Budowlanych” (SIT PMB). Należeli do niego inżynierowie i technicy z naszego zakładu.

JA: A przy SIT PMB działało „Koło racjonalizatorskie” – zalążek pomysłów.

RR: Ja też składałem te wnioski, ale nie dorównałem tym najlepszym. W tamtych czasach był to Pan inż. Wianecki – niedościgniony w inicjatywach.

TK: Ale trzeba przyznać, że pomysłów nie brakowało. To był nowy zakład i ludzie się zawsze zgłaszali. Ile tutaj było rzeczy do poprawienia!

JA: Podobno rekordzista złożył dwieście wniosków w ciągu roku.

 ZK: Wszyscy składaliśmy – każdy pracujący na wspólne dobro socjalistycznej wspólnoty chciał wykazać się inicjatywą, a „kopertowy” bodziec rozwijał horyzonty myślowe.

JA: No i wykazywaliśmy się.

Kołek, czyli prosto i skutecznie

ZK: W latach 80-tych małą rewolucję sprawił pomysł z .. kołkiem.

RR: Ten kołek okazał się „lekarstwem na wszystko” – skończyły się awarie na walcach, które przecierają glinę potrzebną do produkcji keramzytu.

TK: Zasada działania kołka jest stosunkowo prosta: przy zbyt dużym obciążeniu, np. podczas wpadnięcia kamienia, kołek ten zostaje zerwany i rozłącza się napęd w maszynie, co zapobiega jej uszkodzeniu.

JA: Dzięki temu awaryjność urządzenia zdecydowanie spadła, co wpłynęło na redukcję kosztów eksploatacji, a także usprawniło pracę obsługi. Takie proste, a jakie skuteczne.

RR: Pomysł w pełni racjonalizatorski!

ZK: No i ta zasada kołka sprawdza się do dziś.

Marchewka i pietruszka, czyli ogródek

JA: A ogródek przed mazutownią? Nikt by wcześniej nie pomyślał, że operator mazutowni będzie się zajmował ogródkiem!

TK: Tam hodowali marchewkę i pietruszkę.

JA: Drzewka owocowe są do dzisiaj i rodzą owoce.

ZK: A potem zrodził się pomysł na ogródki działkowe i powstały 3 hektary miejskich ogrodów pracowniczych.

JA: Faktycznie, to dopiero inicjatywa!

Pustaczarnia, czyli ekonomia pracownicza

JA: Mieliśmy też w pewnym momencie zagadkę – co zrobić z keramzytem, który się nam nie udał? No i wymyśliliśmy: zbudujemy pustaczarnię.

TK: Pustaczarnia była tam, gdzie teraz są magazyny keramzytu. Robiliśmy tam takie bloczki keramzytowe, pustaki. Pływały na wodzie, bo keramzyt jest bardzo lekki.

ZK: I spełniały funkcję świetnego izolatora. Przechodziły wszystkie kontrole jakości.

JA: W ciągu roku przerabialiśmy 6 tys. m³. Te kostki praktycznie schodziły nam „na pniu”. Tak powstał Wydział Produkcji Pustaków w Gniewie.

RR: My już wtedy, w 1989r., robiliśmy pustaki, które tak naprawdę do tej pory się robi. To dopiero inicjatywa pracownicza była!

TK: Ciekawe, kto podpisał się pod tym wnioskiem racjonalizatorskim (śmiech).

Zobacz również:

„Integracja – tworzymy zespół”

Ale nasza integracja to nie były tylko święta zakładowe, ale także po prostu wakacje, które spędzaliśmy razem.

„Na sportowo”

Piłka nożna, zawody w wieloboju dla działów, ale też i dla kierowników, i dyrektorów – organizowaliśmy mnóstwo…

„Po pracy – na ryby, a czasem i na grzyby”

Ja nigdy nie zapomnę jak na zawodach w Małej Karczmie odwiedził nas szwedzki dyrektor produkcji. W rozmowie z moim kolegą obiecał, że…